Tadeusz Epstein

Tadeusz Epstein pochodził ze znanej w Warszawie od w. XVIII rodziny żydowskiej, zajmującej się głównie bankowością, przemysłem i filantropią. To połączenie horyzontów, oceniane przez lewicę jako przewrotne, spotykane było u dziewiętnastowiecznych kapitalistów, a jego rzeczywistym podłożem bywało – w brew tej uproszczonej opinii- także poczucie moralnej odpowiedzialności, rodzącej się czasem u ludzi bogatych, o wysokim poziomie etyki. Do takich należeli niewątpliwie Epsteinowie, którzy przez pokolenia byli też szczerymi i decydującymi się na ofiary patriotami. Wielu z nich brało udział w Powstaniu Styczniowym, że wymienimy tylko Mikołaja Stanisława zesłanego na Sybir, więzionego w cytadeli Władysława i dwu synów Adama, którzy zginęli w 1863 r. Epsteinowie byli też żydowskimi działaczami religijnymi i oświatowymi. Wspomniany już Mikołaj Stanisław (1831 – 1902), jako pierwszy z rodziny, przeszedł ma wyznanie rzymsko-katolickie.

pinkas_epstein_300
Ignacy Pinkas portret Tadeusza Epsteina

Horyzont i aspiracje Tadeusza Epsteina były podobne jak jego przodków. Ukończywszy Akademię Handlową w Pradze powrócił do Krakowa, gdzie objął założone przez ojca zakłady metalurgiczne – hutę żelaza i fabrykę drutu i gwoździ – ale przede wszystkim zajął się sprawami publicznymi. W r. 1903 wybrano go do Rady Miasta, a w 1919 – został prezesem Krakowskiej Izby Handlowo-Przemysłowej, i oba te stanowiska zachował do śmierci. Był wiceprezesem Związku Przemysłowego w Krakowie i Związku Przemysłu Polskiego w Warszawie, zasiadał w radzie przemysłu chemicznego, kabli i huty szkła oraz w organach doradczych różnych ministerstw.

Przeprowadził budowę linii kolejowej Kraków – Miechów dla dogodniejszego połączenia ze stolicą. Jego życiorys w „Polskim słowniku biograficznym” kończy nieoczekiwana konkluzja, że ten człowiek, tak bardzo zajęty sprawami publicznymi, „nie znajdując czasu na dopilnowanie własnych interesów, na starość, ciężko chory, znalazł się niemal bez środków do życia”.

Pinkas ukazał Epsteina, zapewne nie bez jego przyzwolenia lub nawet inicjatywy, w dość szczególnej scenerii, która może być różnie interpretowana. Wiedząc, kim był, trzeba zobaczyć w tej postaci dostojnie upozowanej, z nogą założoną na nogę, za którą ubrani w kombinezony robotnicy dźwigają bloki na jakimiś wielkim placu budowy, w dali dymią kominy – niemalże pomnik jednego z budowniczych gmachu polskiego przemysłu. Nie znając życiorysu, można by też zobaczyć w tej apoteozie symbol potęgi kapitału, a nawet wyzysku. W takim, a nie osobistym kontekście rozumieć trzeba umieszczony przy ilustracji wiersz Czechowicza, adresowany do robotnika. Przeczytaj o wystawie „Polaków portret własny”.

Źródło: Marek Roztworowski „Polaków portret własny”
Praca zbiorowa pod redakcją Marka Rostworowskiego, część II opisanie ilustracji „Arkady”, Warszawa 1986